Lubimy narzekać na zachowanie operatorów telefonii komórkowych, uważając, że ich polityka wobec klientów nie zawsze jest fair. Wytykamy brak uczciwości firmom pożyczkowym czy ubezpieczycielom. Zdarza się, że nie ufamy bankom czy urzędom. A co z nami? Czy mamy sobie coś do zarzucenia w kwestii finansów i zachowań konsumenckich? Jak pokazuje raport z najnowszego badania Moralność finansowa Polaków [1], w 2 na 5 sytuacji jesteśmy skłonni usprawiedliwiać łamanie zasad etycznych w tym obszarze. Dla przykładu, 60 proc. z nas przyznaje, że nie ma problemu z przyzwoleniem na pracę „na czarno”, by uniknąć ściągania długów z pensji. Blisko 53 proc. pochwala ukrywanie majątku przed wierzycielem, przepisując go na członków rodziny. Co 2 osoba uważa, że w porządku jest ukrywanie przed bankiem informacji, które uniemożliwiłby zaciągnięcie kredytu. Jednocześnie sprzeciwiamy się łamaniu norm etycznych, gdyby skutki takiego postępowania miałyby wpłynąć na nas negatywnie. Czy to oznacza, że w naszym społeczeństwie istnieją „podwójne standardy”? Na to pytanie odpowiada Agnieszka Surowiec, Dyrektor HR i Komunikacji w Intrum oraz Członek Komisji Etyki PZZW.
Aż 94 proc. z nas uważa, że oddawanie zaciągniętych długów jest obowiązkiem moralnym i ta zasada powinna być obowiązującą normą społeczną. Ta postawa zadeklarowana przez osoby biorące udział w badaniu KPF nie przekłada się na utrzymywanie rygoryzmu moralnego w innych obszarach związanych z finansami. Jesteśmy skłonni do tego, by przyzwalać na pewne nadużycia w zachowaniach konsumenckich. Czasami jest to „tylko” łamanie zasad moralnych przyjętych w społeczeństwie, a niekiedy w grę wchodzi już łamanie prawa. O jakie zachowania chodzi?
Blisko 93 proc. z nas, nie usprawiedliwiłoby posłużenia się cudzym dowodem tożsamości, by uzyskać kredyt. Ten odsetek wydaje się wysoki, bo norma moralna w tym przypadku jest oczywista i respektowana przez wszystkich, choć warto zaznaczyć, że w poprzedniej edycji badania ten odsetek był jeszcze wyższy – 98 proc. Jednak przeszło 3 proc. przyznaje, że czasami dopuściłoby złamanie tej zasady, 2,4 proc. uważa, że może być to częściej, 1,4 proc. – odpowiedziało, że za każdym razem. Oznacza to, że ok. 7 proc. naszego społeczeństwa nie widzi problemu w kradzieży tożsamości w celach uzyskania korzyści finansowych.
W innych aspektach jesteśmy mniej „święci”. Odpowiedzi podawane przez respondentów tego badania pokazują, że jesteśmy skłonni przymykać oko na łamanie „mniej istotnych” zasad moralnych, jeżeli w ten sposób można uniknąć płacenia lub nawet zyskać. Przeszło co 4 osoba jest skłonna usprawiedliwiać czasem zawyżanie wartości poniesionych szkód przed ubezpieczycielem, by uzyskać większe odszkodowanie. Przeszło 35 proc. uważa tak samo w przypadku częstej zmiany rachunków bankowych, tylko po to, by uniknąć zajęcia środków przez komornika. Nie można nie zauważyć, że stoi to w sprzeczności ze wspomnianą deklaracją uczestników badania, mówiącą o tym, że przeszło 9 na 10 osób jest zdania, że spłata zaciągniętych długów jest obowiązkiem moralnym. 52 proc. osób uważa, że absolutnie nie jest dopuszczalne zatajanie informacji, które uniemożliwiłoby otrzymanie kredytu i nie usprawiedliwia takiego postępowania, ale już blisko 38 proc. je dopuszcza – czasami, a 7,4 proc. nawet często. Jeszcze mniej osób miałoby problem z przyzwoleniem na płacenie rachunków gotówką, by uniknąć uiszczania podatku VAT (47,3 proc.) Dla prawie 40 proc. odpowiadających, takie działanie jest w pewnych sytuacjach dozwolone, a 10 proc. przyzwoliłoby na nie częściej. Respondenci udzielili bardzo zbliżonych odpowiedzi na pytanie, czy usprawiedliwiliby przepisanie majątku na członków rodziny, tylko po to, by uniknąć wierzyciela (47,2 proc – nigdy, 39,8 proc. – czasem, 8,6 proc – często).
– Niestety, badanie pokazuje, że mamy wysoki poziom przyzwolenia społecznego na unikanie spłaty długów. Prawie 45 proc. respondentów uważa, że czasami można usprawiedliwić pracę „na czarno”, by uniknąć spłacania długów z pensji, chociaż powszechnie wiadomo, że to łamanie prawa, które może nieść długofalowe konsekwencje. Mniej osób, bo przeszło 42,5 proc. nie daje na to przyzwolenia. Co więcej, jesteśmy gotowi zgodzić się na łamanie zasad, nawet wtedy, gdy nie otrzymujemy w ten sposób żadnych wymiernych korzyści – co więcej – nawet wtedy, kiedy możemy tylko stracić. Przykład: co 3 osoba biorąca udział w badaniu przyznaje, że czasem usprawiedliwiałaby łamanie zasady mówiącej o tym, że kredytobiorca ma obowiązek zapoznać się z umową przed zaciągnięciem zobowiązania. Przecież takie działania odbije się bezpośrednio na osobie, która stara się o finansowanie, a nie na banku. Tegoroczny Indeks Akceptacji Nieetycznych Zachowań Finansowych, czyli miara społecznego przyzwolenia na naruszanie przez konsumentów norm prawnych bądź́ standardów etycznych wyniósł 40,9 [2]. Oznacza to, że Polacy są skłonni usprawiedliwiać́ odstępstwa od zasad w ponad dwóch piątych sytuacji – komentuje Agnieszka Surowiec.
Co więcej, często potrafimy wskazać rację dla naszej postawy. Racjonalizujemy nasze wybory, np. „zgadzam się na wykroczenie wobec ubezpieczyciela, on nie zbiednieje…wiem, że firmy ubezpieczeniowe i tak nas oszukują”, „niezwracanie uwagi kasjerowi, który pomylił się na swoją niekorzyść, jest w porządku, ile razy to ja zostałam oszukana…”. Celowe łamanie pewnych zasad moralnych w kwestii finansów nierzadko traktujemy jako wyrównanie jakiś „krzywd”. Rekompensujemy sobie brak zaufania do urzędów, instytucji finansowych, dużych korporacji, które zdaniem wielu Polaków wręcz wykorzystują konsumentów. Uważamy również, że wymagania dotyczące przestrzegania standardów etycznych lub norm prawnych można rozluźnić́ wobec osób mających trudności finansowe, tzn. jesteśmy przekonani o tym, że wyjątkowo trudna sytuacja życiowa jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla łamania wspomnianych zasad.
Jak dodaje Agnieszko Surowiec, nasze deklaracje wskazujące na to, że jesteśmy skłonni przyzwalać na łamanie pewnych zasad w kwestii finansów, nie oznaczają jednak gotowości do podejmowania konkretnych działań. Łatwiej nam zaakceptować negatywne postępowanie drugiej osoby także z tego powodu, że wtedy konsekwencje nie spotykają nas bezpośrednio. Mamy do czynienia z odwrotną sytuacją wtedy, gdy pada pytanie o to, czy zgodzilibyśmy się na łamanie pewnych zasad moralnych i bylibyśmy gotowi usprawiedliwiać takie zachowanie, gdyby w jego następstwie miałby ucierpieć ktoś z naszych bliskich. Odpowiedź brzmi oczywiście „nie” i tym przypadku zachowujemy większy rygoryzm, moralny. – Z przeprowadzonego badania jasno wynika, że jako społeczeństwo akceptujemy łamanie pewnych norm moralnych, ale paradoksalnie w tym przypadku utrzymujemy pewną hierarchię, której przestrzegamy. Co to znaczy? Negatywne zachowania wskazujące na niestosowanie się do wspomnianych zasad można uszeregować w listę, biorąc pod uwagę nasz poziom akceptacji. Na jej początku, z dużym zakresem tolerancji plasuje się usprawiedliwianie pracy „na czarno” czy płacenie gotówką, by uniknąć płacenia VAT-u. Potem poziom akceptacji maleje, aż dochodzimy do końca listy, gdzie znajduje się łamanie prawa wprost, czyli posługiwanie się cudzym dowodem tożsamości, by np. zyskać kredyt – zauważa Agnieszka Surowiec.
Czy to oznacza, że jako społeczeństwo utrzymujemy podwójne standardy w kwestii zachowań dotyczących pieniędzy? Nie można tego jednoznacznie stwierdzić, ponieważ wspomniana sprawa jest bardziej złożona. Weźmy pod uwagę, chociażby kwestię związaną z zaciąganiem kredytu. Osobom, które nie mają kłopotów z terminową spłatą należności lub mają ten fakt już za sobą, łatwiej jest zachować rygoryzm moralny w tej kwestii. Będą one deklarować, że w żadnym wypadku nie usprawiedliwiają unikania zapłaty długu, czy też wszelkich działań mających na celu utrudnianie pracy windykatorowi czy komornikowi. Jeżeli kiedyś zaciągnęliśmy kredyt lub pożyczkę i „zapomnieliśmy” mniej lub bardziej świadomie o spłacie jednej czy dwóch rat, jesteśmy w stanie dopuszczać jako ogólną zasadę moralną to, że czasami, pod pewnymi warunkami można unikać spłaty zobowiązań finansowych. – Zupełnie innej odpowiedzi będą udzielać osoby np. w trudnej sytuacji finansowej, które mają notoryczne problemy z terminowym regulowaniem rachunków, rat za zakupy czy za zaciągnięte pożyczki. Są one zdecydowanie bardziej wyrozumiałe dla innych, których dotyka ten problem, dlatego są skłonne do tego, aby naginać zasady moralne i powszechnie akceptować unikanie spłaty długów – zaznacza Agnieszka Surowiec.
Zdaniem Agnieszki Surowiec, wyniki badania przeprowadzonego przez KPF, pokazują, że jest jeszcze wiele do zrobienia w kwestii edukowania społeczeństwa w obszarze dotyczącym finansów osobistych. Istotne jest przekazywanie rzetelnych informacji na temat konsekwencji niespłacania długów, szczególnie wśród młodszej generacji.
– Indeks Akceptacji Nieetycznych Zachowań Finansowych jest najwyższy w grupie wiekowej 18-29 lat i wynosi 49, co wcale nie zaskakuje. To właśnie młodzi Polacy są najbardziej zadłużoną grupą społeczną w naszym kraju. Częściowo jest to związane z faktem, że niektóre osoby w tym przedziale wiekowym mają za sobą zaciągnięcie kredytu hipotecznego na wymarzone mieszkanie, ale za poziom zadłużenia dwudziestolatków odpowiadają głównie niespłacane na czas raty drobnych pożyczek, także tych za zakupy czy niezapłacone kary np. za jazdę bez ważnego biletu komunikacji miejskiej. Niestety, istnieje grupa, która uważa, że takie zachowanie jest „normalne” i nie ma problemu z tym, aby przyznać, że usprawiedliwia unikanie spłaty zobowiązań także u innych – sugeruje Agnieszka Surowiec.
Z badania można wyciągnąć interesujące wnioski dla wielu sektorów: ubezpieczeniowego, finansowego czy telekomów, a także dla branży zarządzania wierzytelnościami. Jak pokazują wyniki, znaczącym powodem, dla którego jesteśmy w stanie usprawiedliwiać nadużycia konsumenckie w obszarze finansów, jest nieuczciwość́ instytucjonalnych „aktorów” funkcjonujących w tej sferze, w tym także windykatorów i komorników. – To sytuacja zero-jedynkowa. Rzetelność i uczciwość to po prostu podstawa relacji z klientem w każdej branży. Z mojego doświadczenia wynika, że sektor zarządzania wierzytelnościami podejmuje konkretne działania w tym zakresie. Przykładowo, w Intrum cały nasz zespół, bez względu na dział, jest zobligowany, aby przestrzegać Kodeksu Postępowania, który opiera się na czterech wartościach – Empathy, Ethics, Dedication i Solutions. To zestaw reguł, który mówi o tym, jak powinniśmy się zachowywać w relacjach z naszymi klientami, podwykonawcami i innymi podmiotami z naszego otoczenia biznesowego. Intrum także należy do Polskiego Związku Zarządzania Wierzytelnościami. Organizacja pracuje nad nowelizacją zasad etycznych, które są wyznacznikiem właściwego i odpowiedzialnego postępowania dla całej branży, wierząc, że etyka i windykacja mogą iść w parze – komentuje Agnieszka Surowiec, Dyrektor HR i Komunikacji w Intrum oraz Członek Komisji Etyki PZZW.
[1] Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce, Moralność finansowa Polaków. Raport z badań – IV edycja, czerwiec 2019. Badanie przygotowywane we współpracy z: BIG InfoMonitor, Polska Sieć Windykacji, Everest Finanse.
[2] Średnia z odsetka odpowiedzi “czasem”, “często” lub “zawsze”, na pytanie o możliwość usprawiedliwiania poszczególnych działań.