Wyraźna większość polskiego społeczeństwa jest przeciwna wprowadzeniu euro. Poparcie dla wspólnej waluty według CBOS jest najniższe w historii pomiarów. Co więcej, według badań Eurobarometru, aż 40% Polaków nie spodziewa się, aby euro kiedykolwiek zamieniło złotego.
Przez ostatnie 10 lat bardzo dużo mówi się w Polsce o kosztach i ryzykach związanych z wprowadzeniem euro. Ze względu na zmieniające się warunki polityczne i ekonomiczne należy jednak zacząć odwracać narrację tej dyskusji. Powinniśmy zacząć rozmawiać nie tylko o potencjalnych kosztach wprowadzenia euro, ale także, a nawet przede wszystkim – o kosztach i ryzykach związanych z coraz dłuższym pozostawaniem poza strefą euro. A te powoli, ale konsekwentnie rosną:
- Polityczne centrum decyzyjne w Europie będzie znajdowało się w strefie euro. Osobny budżet dla Eurostrefy, jej ‘minister finansów’, wspólna reprezentacja w międzynarodowych instytucjach finansowych stają się coraz bardziej realne. Po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii ok. 85% unijnego PKB będzie wytwarzane w strefie euro. Tam będą zapadać najważniejsze decyzje gospodarcze. Kraje spoza Eurostrefy nie będą miały na nie wpływu. Jednak ze względu na swój ograniczony potencjał ekonomiczny i tak będą musiały się do nich dostosować.
- Trzymanie się przy złotym oznacza wyższe koszty obsługi polskiego zadłużenia. Długookresowa stopa procentowa, mierzona dochodowością 10-letnich obligacji rządowych, wynosi obecnie w Polsce 3,3%, a w strefie euro 1%. Przyjęcie euro to wzrost zaufania do polskich obligacji, każdy punkt procentowy to kilkumiliardowe oszczędności dla polskiego budżetu. Pozostawanie poza euro oznacza także zwiększone ryzyko napływu kapitału krótkoterminowego i spekulacyjnego.
- 80% polskiego handlu zagranicznego jest rozliczane w euro. Dla polskich przedsiębiorców oznacza to wyższe koszty transakcyjne (prowizja od wymiany) oraz ryzyko kursowe. To ostatnie jest uciążliwe także dla części gospodarstw domowych. Gdyby Polska dawno temu przyjęła euro, być może nie mielibyśmy tak dużej grupy rodzin z zagrożonymi kredytami we frankach. Polacy trzymają część oszczędności w obcych walutach, a to naraża ich na wahania kursu. Takie samo ryzyko wiąże się zresztą z trzymaniem oszczędności tylko w złotych – grozi to ich posiadaczom faktycznym spadkiem wartości tych oszczędności w przypadku nagłej dewaluacji rodzimej waluty (podobnie jak na początku lat 90-tych).
- Brak euro jest barierą dla napływu inwestycji zagranicznych, w szczególności tych, których Polska najbardziej potrzebuje. Mamy tu na myśli inwestycje w nowoczesne technologie, a nie te, które opierają się na niskich kosztach pracy. Pozostanie poza eurostrefą grozi także znacznym spadkiem ilości funduszy europejskich, z których Polska będzie mogła korzystać. Powstanie specjalnego budżetu dla strefy euro najprawdopodobniej odbędzie się kosztem budżetu całej Unii. W kolejnych latach nastąpi znaczący wzrost udziału wydatków unijnych na konkurencyjność gospodarki, wspieranie innowacji i politykę bezpieczeństwa. Odbędzie się to kosztem polityki spójności, której Polska jest największym beneficjentem. Skala tych zmian zależy od siły negocjacyjnej państw członkowskich UE. Jeżeli Polska rozpocznie realne przygotowania do wejścia do strefy euro w najbliższych latach, jej pozycja w tych negocjacjach będzie znacznie lepsza. Trzymanie się z dala od euro oznacza osłabienie polskiego głosu przy negocjacjach budżetowych.
Wymienione powyżej koszty pozostawania poza strefą euro będą z czasem coraz bardziej dotkliwe. Należy także wziąć pod uwagę, że struktura strefy euro staje się coraz bardzie złożona. Prowadzenie polityki ‘przyjmiemy euro kiedy gotowi’ może okazać się zgubne. Za 10 lat wejście do Eurostrefy będzie bowiem znacznie bardziej skomplikowane, niż obecnie. I Polska nie będzie mogła do niej dołączyć nawet jeśli rząd stwierdziłby, że jest to korzystne dla kraju.
Jak wspomniano powyżej, koszty pozostawania poza strefą euro prawdopodobnie będą rosnąć w kolejnych latach. Tymczasem ryzyka, które podawano jako argumenty przeciwko przyjęciu euro, stają się coraz gorzej uzasadnione.
- Najczęściej podawanym argumentem przeciwko przyjęciu euro jest ryzyko inflacji. W krajach, które przyjmowały euro kilkanaście lat temu wzrost cen konsumpcyjnych spowodowany wymianą, badany według różnych metodologii, był minimalny. Wyniósł tylko 0,3 punktu procentowego w ramach 2,2 proc. inflacji w skali roku w pierwszej dwunastce Eurolandu i tyle samo pięć lat później w Słowenii. Natomiast państwa, które wprowadziły euro w ostatnich latach (np. kraje bałtyckie), wykorzystując doświadczenia swoich poprzedników wprowadziły skuteczne mechanizmy zabezpieczające. Pozwoliły one uniknąć manipulacji przy przeliczaniu cen, w tym tzw. ‘efektu cappuccino’, znanego przede wszystkim z Włoch.
- Wielu Polakom euro kojarzy się z kryzysem zadłużeniowym. Tymczasem dotyczył on tylko kilku pastw Eurostrefy i dotychczas nie udowodniono jasno, że to właśnie wprowadzenie euro było jego podstawową przyczyną. Wskazuje się raczej na nieodpowiedzialną politykę fiskalną rządów narodowych. Bardzo możliwe, że kryzys gospodarczy w Grecji czy w Hiszpanii byłby dużo poważniejszy, gdyby kraje te nie miały euro. Nikt bowiem nie byłby wtedy zainteresowany udzielaniem im znaczącej pomocy. Sytuacja we wszystkich państwach, które kryzys odczuły najbardziej ulega stopniowej poprawie, choć w różnym tempie (szybko np. w Irlandii czy Portugalii, wolniej w Grecji i we Włoszech). Warto także wspomnieć, że kiedy zaczynał się kryzys finansowy w 2008 roku, w strefie euro znajdowało się tylko 13 państw, a w 2017 roku jest ich już 19. W 2008 roku do strefy wstąpiły Cypr i Malta, w 2009 Słowacja, a w latach 2011-2015: Estonia, Łotwa i Litwa. Żaden kraj strefy euro w tym czasie nie opuścił.
- Niektórzy jako argument przeciwko przyjęciu euro podają możliwość jej rozpadu w najbliższym czasie. Scenariusz ten nie wydaje się obecnie bardzo prawdopodobny, choć oczywiście nie można go w całości wykluczyć. Przyjmijmy jednak najbardziej pesymistyczny wariant i załóżmy, że strefa euro rzeczywiście ulegnie rozpadowi lub chociażby fragmentaryzacji. Spowodowałoby to ogromne zawirowania gospodarcze i fiskalne w całej Europie, a być może i na Świecie. Czy sytuacja Polski, jako kraju, którego gospodarka opiera się na współpracy z państwami strefy euro będzie wtedy lepsza, jeśli kraj pozostałby przy złotym? Wątpliwe.
Biorąc pod uwagę powyższe argumenty konieczna jest zmiana narracji związanej z udziałem Polski w strefie euro. Wiele dotychczasowych argumentów zaczyna tracić na aktualności. Przywoływane przez ostatnich kilka lat ryzyka związane z przyjęciem euro maleją. Jednocześnie rosną koszty pozostawania poza strefą euro. I powinni to wziąć pod uwagę politycy, zarówno z partii rządzącej, jak i z opozycji, składając swoje deklaracje w tej sprawie.